Hiszpańska mucha? Kantarydyna? Pryszczel lekarski? Trucizna Medyceuszów? Już Wam coś świta? To nazwa tej samej, żółtej, gęstej substancji wytwarzanej przez oleicowate (o oleicy pisałam tutaj Królowa mrówek? Nie…. to oleica 😉). Pierwszy raz wyizolowana została w 1810 roku przez francuskiego chemika i farmaceutę, Pierre Jean Robiquet (natomiast wzór chemiczny po raz pierwszy ustalił w 1914 roku Johannes Gadamer, ówczesny dyrektor Instytutu Farmaceutycznego we Wrocławiu). Jest śmiertelną trucizną, niektórym owadom służy jako substancja do obrony. Gdy oleica się zdenerwuje, napełnia tchawki powietrzem, „nadyma się” co powoduje pęknięcia szkieletu zewnętrznego w najsłabszych miejscach, czyli w zgięciach odnóży. W ten sposób wypływa hemolimfa, która zawiera trującą substancję. Czy w takim razie mamy się jej bać? Otóż niekoniecznie. Dawka śmiertelna dla człowieka wynosi 10-30 mg, ale w przeliczeniu na czystą kantarydynę. A tyle nigdy nie znajdziemy w małej oleicy. Co najwyżej spieką nam się paluszki (możemy mieć lekko zmacerowany i czerwony naskórek) i zapiecze. Trucizna, trucizną, ale czy wiecie, że szereg organizmów jest zwabianych przez kantarydyne? Są to tzw. owady kantarydynofilne. Te zwierzęta naturalnie same nie potrafią wytwarzać tej substancji, więc chętnie korzystają z niej, gromadząc w swoich organizmach. Zwykle przez zjadanie martwych oleicowatych. Do takich owadów należą: przekraskowate (Cleridae), ogniczkowate (Pyrochroidae) czy niektóre kusakowate (Staphylinidae). W świecie zwierząt występują także zwierzęta kręgowe, którym te zatrute owady smakują. Oleice są zjadane przez owadożerne np. jeże, ale także ptaki np. dzierzbe srokosza (Lanius excubitor).
Kantarydyna jednak była używana w przeszłości jako trucizna. Słyszeliście kiedyś o Aqua Tofana (właściwie Aquetta di Napoli)? Była to mieszanka arszeniku ze wspomnianą kantarydyną (zwykle jako zmielone pokrywy skrzydeł oleicowatych, bo tam, według badań, jest jej najwięcej), choć w niektórych źródłach podawany jest inny skład: arszenik, ołów i wilcza jagoda. Wynalazła ją Teofania di Adamo, choć sławę temu specyfikowi nadała jej córka, która wytwarzała i sprzedawała go po straceniu matki w 1633 r. Działo się to we Włoszech, gdzie Aqua Tofana służyła zwykle do rozwiązywania spraw rodzinnych, a sprzedawana „jako kosmetyk mogący poprawić kobiecą urodę” lub jako woda święcona, w szklanych fiolkach z podobiznami świętych. Mężczyźni dosłownie padali (martwi) pod jego wpływem. Prawdopodobnie śmierć poniosło nawet 600-1000 osób. Możliwe też, że i dwóch papieży. Giulia Tofana nazywała ją „manną św. Mikołaja z Bari” (kolorem i konsystencją przypominała olej wypływający z jego grobu). Dodatkowym atutem tej trucizny była siła (już 4 krople mogły zabić dorosłego mężczyznę) oraz brak oznak jej podania – nie występował ślinotok, przebarwienie błon ślinowych czy zmiana koloru paznokci, stąd trudno było stwierdzić powód śmierci. No i znakomicie rozpuszczała się w wodzie lub winie. Bez smaku, bez zapachu, bez koloru. Trucizna doskonała. Na tyle, że Tofana budziła strach u wielu osób. Poszukiwano ją bezskutecznie, często zmieniała miejsce zamieszkania oraz wygląd, a tajemnicę upiornego kosmetyku zdradzała tylko w momencie, gdy była pewna, że nie zagraża jej zdemaskowanie. Po jej śmierci zyskała wielu naśladowców. Ach ta sława 🙂
A tak o Aqua Tofana pisze Tripplina w „Hygiena Polska” z 1857 roku: „jest to jad wyradzający się w ślinie człowieka systematycznie na śmierć łechtaniem męczonego”.
A co konkretnie powoduje kantarydyna po podaniu człowiekowi w większych dawkach? Zapalenie spojówek, podrażnienie i zmiany zapalne skóry, zaczerwienienie i powstawanie pęcherzy, a doustnie – podrażnienie przewodu pokarmowego. W skrajnych przypadkach powoduje kłębuszkowe zapalenie nerek i pęcherza moczowego. Natomiast dawka śmiertelna (0,03 g) wywołuje śmierć poprzez porażenie układu nerwowego.
Są też pozytywne strony działania kantarydyny. Stosowana jako plastry używana była w chorobach reumatycznych, służyła do usuwania modzeli i brodawek wirusowych. W małych stężeniach może być używana do usuwania tatuaży. No i najpopularniejsze zastosowanie – jako afrodyzjak. Biorąc pod uwagę jej toksyczność, przyjmowanie jej w celach rozrywkowych wydaje się być niebezpiecznie i szalone. Jak to działa? Wykorzystuje się tu skutki uboczne: pobudzenie zakończeń nerwowych oraz błon śluzowych układu moczowego i płciowego, co w efekcie daje powikłanie jakim jest priapizm (długotrwały wzwód członka, zwykle bardzo bolesny).
Próbowano nią leczyć głuchotę (tzw. Wezykatoria-plaster sporządzony z kantarydyny, wywołujący pęcherze na skórze), gruźlicę narządową, ale zaniechano dalszych poczynań ze względu na brak skuteczności.
Literatura:
- Herman E. 2019. Trucizna, czyli jak pozbyć się wrogów po królewsku. Znak Horyzont, Kraków.
- Kierzek A. 2016. Leczenie głuchoty metodą Cléret w drugiej połowie XIX wieku. Otorynolaryngologia 15:28-32.
- Klapec T., Kania G. 2014. Zwierzęta trujące i jadowite. Wybrane przykłady należące do bezkręgowców. Medycyna Ogólna i Nauki o Zdrowiu 20:102-106.
- Paczuska M. 2016. Magazynowanie pokarmu przez srokosza Lanius excubitor we wschodniej Polsce. Kulon 21:109-113
- Tripplin T. 1857. Hygiena polska czyli Sztuka zachowania zdrowia, przedłużenia życia i uchronienia się od chorób: zastosowana do użytku popularnego, z szczególnym poglądem na okoliczności w naszym kraju i klimacie wpłynąć mogące na tworzenie się słabości, cierpień i chorób. Nakładem i drukiem S. Orgelbranda.